29 maja 2016

Z okazji ślubu... cz. 2

Drodzy czytelnicy,
chcę Wam dziś pokazać gotową kartkę z okazji ślubu, którą zaczęłam haftować 6 maja. Jak na taką kartkę trzy tygodnie to mnóstwo czasu, ale nie obyło się bez niespodzianek. Po pierwsze, brakowało mi jednej muliny, by dokończyć haft, a po drugie kilka dni czekałam na przesyłkę z blankietami. Tu chciałabym bardzo podziękować Marzenie z made by magin za podpowiedź odnośnie możliwości zamówienia tychże blankietów :) W jednym z postów obiecałam, że w ramach wynagrodzenia Wam tego oczekiwania będzie mała niespodzianka. Jesteście ciekawi końcowego efektu oraz tego co to za bonus? Zapraszam do lektury i obejrzenia zdjęć :)



W trakcie haftowania kartki dowiedziałam się o kolejnym weselu wśród znajomych, dlatego postanowiłam, że i im wyhaftuję kartkę. Z resztą nie chciałam, by oczekiwanie na paczkę było bezowocne :) W efekcie powstały dwie kartki ślubne. Mój bonus dla Was to ta druga żółta kartka :) Mam nadzieję, że wynagrodziła Wam to zbyt długie wyczekiwanie.

Dla obu kartek wybrałam motyw kwiatowy, ponieważ kwiaty to nieodłączny element każdego ślubu. Zdecydowałam się na kwiaty w stylu margaretek, natomiast wszystkie informacje na temat tkaniny i nici wykorzystanych w projekcie znajdziecie w pierwszym poście.

Poniżej zdjęcia każdej kartki z osobna  oraz zbliżenia poszczególnych elementów:



Tutaj możecie zobaczyć obie kartki na raz i wybrać tą, która bardziej przypadła Wam do gustu :)


Są to moje pierwsze własnoręcznie wykonane kartki i pomimo pewnych trudności, z pewnością nie ostatnie. Przyznam, że z wielką przyjemnością je tworzyłam; było to swego rodzaju oderwanie się od samego haftowania. Oczywiście zanim przystąpiłam do ich robienia przeszukał Internet jak to zrobić, by efekt był na prawdę ładny. Znalazłam informację, że tkaninę mocuje się przy użyciu taśmy klejącej dwustronnej, więc i ja zdecydowałam się tak zrobić. I tu pojawił się problem: nie wiem jakiej taśmy: czy do papieru, czy do wykładzin używały internautki, ale ja użyłam tej do papieru i niestety nie skleiła ona obu warstw tak jakbym sobie tego życzyłam. Znalazłam klej "Kropelkę" i postanowiłam, że odrobinę się wspomogę, że sklei on mocno wszystkie warstwy. I bach... Klej przebił przez żółty brystol. Uratowałam kartkę dzięki zielonej satynowej tasiemce, którą zakryłam widoczne plamki kleju. Ufff... 


Generalnie byłoby to na tyle, ale stwierdziłam, że pisanie życzeń na białym czy żółtym brystolu nie będzie ładnie wyglądać. Poszperałam i znalazł rozwiązanie. Z białego bloku technicznego wycięłam dwa prostokąty o kilka milimetrów mniejsze niż rozmiar kartek, tak by pasowały do wnętrza. Dodatkowo, by nadać charakter tym kartkom, skorzystałam z narożnego dziurkacza w dwóch rogach po przekątnej.


Na koniec kilka dodatkowych zdjęć:



Czekam na Wasze opinie co do kartek i ewentualne sugestie na przyszłość :)
Chętnie też dowiem się jaki Wy macie sposób na mocowanie tkaniny do brystolu; jakich narzędzi używacie (klej, taśma).


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.


PS. Nie używajcie "Kropelki" ;)

25 maja 2016

"W moim ogródecku..."

Kochani czytelnicy,
ostatnio, z powodu pięknej pogody, odłożyłam haftowanie na bok. Sporo czasu za to poświęciłam pracom w ogrodzie, dlatego w tym poście chciałabym Wam pokazać co w tym momencie w nim kwitnie. Jeśli chcecie zobaczyć jakich kwiatów jesteśmy posiadaczkami razem z mamą, zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć :)


Ciężko jest mi określić, które z poniżej przedstawionych kwiatów lubię najbardziej, dlatego ich kolejność jest przypadkowa. Na początku jednak chcę pokazać Wam obficie kwitnące sasanki Pulsatilla, które są w trzech kolorach:



 Maj to również czas kwitnienia takich krzewów jak:

Tawuła szara Spiraea cinerea
Pigwowiec japoński Chaenomeles japonica
W całym ogrodzie, w różnych jego zakątkach, rosną niezapominajki Myosotis, które obecnie królują w wazonach, w całym domu. Z racji, że jest to gatunek dość ekspansywny musiałam go wyplenić z grządek, ale pozostawiłam go wszędzie indziej. Będziemy cieszyć się nimi nawet do późnego lata :)


Ogólnie jestem wielką miłośniczką macierzanek Thymus. Jeśli widzę jakąś nową odmianę, robię wszystko by ją mieć. Być może kiedyś przygotuję dla Was osobny post na jej temat i pokażę w jaki sposób ją wykorzystuję w domu. Rośliny skalniakowe również należą do moich faworytów. Po prostu lubię niewysokie i mało inwazyjne rośliny jak np.:

Skalnica Saxifraga
Od dwóch lat obserwuję i oczywiście pielęgnuję zmutowany pierwiosnek Primula. Generalnie jest on koloru żółtego, zaś mój ma dziwny odcień pomieszanego fioletu i brązu. Szczerze nie mam pojęcia skąd się wziął ten okaz u Nas w ogrodzie.


Na koniec chcę Wam przedstawić koronę, a dokładniej koronę cesarską. Nie bez przyczyny tak się nazywa; z resztą sami oceńcie.

Szachownica cesarska Fritillaria imperialis
Ogród to jednak nie tylko rośliny, ale także zwierzęta. U Nas aż roi się od różnych gatunków ptaków, chociaż przyznam, że bardzo trudno jest je fotografować, ponieważ są bardzo nieufne i szybko odlatują. Najłatwiej jest mi uchwycić szpaki, które mają gdzieś w pobliżu gniazdo i przysiadają na dachu. Jakiś czas temu dobrały się w pary, a teraz nieustannie latają do młodych z jedzonkiem :)


Z racji zbliżającej się premiery Angry Birds Film, na którą zdecydowanie się nie wybieram, pokazuję Wam prawdziwego "angry bird", którego spotkałam na drodze. Wydaje mi się, że jest to pisklę kwiczoła, ale ornitologiem to ja nie jestem :) W każdym razie już wiem skąd wziął się pomysł na AB.


Tyle dla Wam przygotowałam na dziś. Napiszcie czy chcecie nadal oglądać moje przyrodnicze posty. Będzie mi bardzo miło jeśli tak, gdyż ogród to kolejna moja pasja, którą chciałabym Wam przybliżyć :)


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

22 maja 2016

Bluzka w drobniutkie kwiaty

Drodzy czytelnicy,
w ostatnim poście pisałam o niezbyt sprzyjającej pogodzie za oknem. Następnego dnia wszystko zmieniło się o 180 stopni; zrobiło się ciepło i słonecznie. A że człowiek czasem jak żmijka, to i ja postanowiłam powygrzewać się w promieniach słońca, oczywiście aktywnie. W ruch poszły kosiarka, sekator, grabie i nożyce do trawy. Sporo pracy udało mi się wykonać w ogrodzie, tym samym na bok poszło haftowanie. Ale czymże miałby być ten post jak nie o hafcie. Dziś chcę Wam pokazać coś bardzo letniego, delikatnego i zwiewnego. Jeśli jesteście ciekawi o czym mowa, zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć :)



Macie pomysł co może być letniego, delikatnego i zwiewnego? Pod tymi przymiotnikami kryje się bluzeczka haftowana w drobniutkie kwiatuszki. Letnia, ponieważ w kolorze białym, chłodzącym. Delikatna i zwiewna, ponieważ wyhaftowana na bardzo cienkim szyfonie.

Kwiatuszki zostały wyhaftowane na dekolcie, w okolicy karku oraz na rękawach. Na wzór składają się kwiaty w stylu rumianków, pączki oraz grona:


Bardzo rzadko widuję haft wykonany tym samym kolorem muliny, w którym jest tkanina. Dzięki temu wzór jest znacznie mniej widoczny, ale za to bardziej subtelny. My dodatkowo dodaliśmy plastikowe perełki jako wypełnienie kwiatów. Zostały one naszyte w różnej ilości w różnych kwiatach; czasem trzy, a czasem 6 sztuk.


Podobają Wam się kwiatuszki?

Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.


PS. Dokupiłam brakującą mulinę do rudzika oraz otrzymałam blankiety do kartki ślubnej. Wkrótce pokażę Wam efekty pracy :)

19 maja 2016

Rudzik z jarzębiną

Drodzy czytelnicy,
za oknem panują doskonałe warunki pogodowe do haftowania; jest zimno, szaro i deszczowo. W takiej sytuacji wszelkie prace ogrodowe spadają na dalszy plan, a na pierwszy wyłaniają się haftowanki. Jesteście ciekawi co nowego się haftuje? Zapraszam do lektury :)



Muszę przyznać, że tematyka jaką wybrałam nawet nawiązuje do obecnej pogody; jest jesienno-zimowa. Tym razem na ramę powędrował wzór przedstawiający rudzika na gałązce jarzębiny. Rudzik jest moim ulubionym motywem zwierzęcym w hafcie krzyżykowym. Ilekroć napotykam na jakiś wzór, czy to w sieci, czy w gazetkach, od razu mam zamiar go wyhaftować. Efekt jest taki, że mam mnóstwo wzorów, prostszych i tych bardziej skomplikowanych, a następnie problem, który najpierw wybrać. Chciałabym wszystkie wyhaftować od razu :) Przeglądając ostatnio wzory stwierdziłam, że muszę w końcu się na któregoś zdecydować, bo inaczej żadnego nie wyhaftuję. Padło na wzór z ProFilo Punto Croce N. 94. To wydanie ProFilo było pierwszym jakie miałam okazję podziwiać i od razu zakochałam się w tej gazecie. Właściwie nie ma tam żadnego wzoru, którego nie chciałabym wyhaftować; wszystkie są piękne. Gdyby ktoś z Was był w posiadaniu świątecznego wydania ProFilo z 2014 roku i zechciał się ze mną podzielić tymi cudnymi wzorami, będę bardzo wdzięczna i postaram się jakoś odwdzięczyć :)

Wracając do rudzika, jako tło wybrałam szary len o bardzo ładnym, równym splocie, dzięki czemu krzyżyki będą równe (mam taką nadzieję). Początkowo zaczęłam haftować 3 na 3 nitki, ale stwierdziłam, że ptaszek wyjdzie za duży, więc wyprułam niewielki fragment i zeszłam do 2 nitek. Teraz, kiedy mam już odrobinę wyhaftowanego wzoru, wiem, że najlepszym byłoby haftować 2,5 na 2,5 nitki, ale przecież tak się nie da ;)


Kolory haftu to przepiękne beże, jasne brązy i rudości, oczywiście DMC. To moja ulubiona kolorystyka, z resztą związana z jesienią, a ta jest dla mnie najpiękniejszą porą roku :)


Mam nadzieję, że spodoba Wam się gotowy rudzik. Jestem już 1/3 haftowania i okazuje się, że znowu brakuje mi jednego koloru :/ Straszna ze mnie gapa, tym bardziej, że nie dawno zamawiałam nici. Tym razem nie będę czekała na większe zamówienie tylko dokupię brakującą mulinę w pasmanterii.


Rudzik będzie zdobił poszewkę na poduszkę, których w domu nigdy za wiele, w wręcz odczuwam ich deficyt ;)

Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

17 maja 2016

Woreczki zapachowe cz. 2

Kochani czytelnicy,
dziś chcę Wam pokazać gotowe hafty pąków różyczek, które zaczęłam haftować około trzech tygodni temu. Jesteście ciekawi efektu? Zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



Jeśli ktoś jest zainteresowany na czym i czym haftowałam, zapraszam do przeczytania pierwszej części na temat woreczków. W trakcie haftowania zastanawiałam się nad ich wykończeniem i doszłam do wniosku, że fajnie gdyby dodatki nie przyćmiły samego haftu, dlatego najprawdopodobniej wykorzystam do tego celu, widoczny na poniższych zdjęciach, sznurek naturalny i jakąś delikatną koronkę.


Z racji dużej ilości kolorów jak na tak mały wzór obie różyczki haftowałam jednocześnie. Częste zmienianie nitki w takich sytuacjach nie jest moją ulubioną czynnością, ale efekt z pewnością był tego wart :) Musze się też przyznać do małej gafy: pomyliłam dwa kolory, ale są one tak podobne, że trzeba by mocno się wpatrywać, by ją dostrzec ;) Wam też się zdarzają czasem takie pomyłki?


Jeśli ktoś ma ochotę wypatrzeć ten błąd, dodaję jeszcze jedno zdjęcie w celu ułatwienia zadania ;D


Póki co różyczki podzielą los tulipana, czyli będą czekały na zszycie. Oczywiście, gdy to nastąpi z przyjemnością pokażę Wam taki efekt końcowo-końcowy :)



Podobają Wam się pąki?

Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.


PS. Kartka z okazji ślubu jest już wyhaftowana. Czekam tylko na przesyłkę z blankietami, by ją skończyć, jakoś fajnie udekorować. Obiecałam, że wszystko miało być gotowe "na wczoraj", ale niestety się nie udało, dlatego przygotowałam dla Wam coś więcej niż tylko jedną kartkę :)


16 maja 2016

Poszewka na poduszkę z tulipanem cz. 2

Kochani czytelnicy,
minęło sporo czasu od momentu rozpoczęcia haftowania poszewki na poduszkę z motywem tulipana. Skończyłam ją haftować tuż przed świętami i tak jak zawsze to bywa odłożyłam ją do koszyka, w którym czekają na uszycie różne cuda. Ostatnio dołożyłam tam kolejne sztuki i zauważyłam mojego tulipana. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego do tej pory nie pokazałam Wam efektu końcowego, skoro haft już ukończony. Postanowiłam wyjąć na moment tulipanka, by zrobić dla Was kilka zdjęć. Oczywiście poszewka nie jest jeszcze gotowa, ponieważ czekam aż uzbiera się w koszyku większa ilość rzeczy do uszycia. Jeśli jednak chcecie zobaczyć czy tulipan jest podobny do tego, którego pokazywałam Wam na początku, zapraszam do obejrzenia zdjęć :)



Tulipan wyszedł bardzo duży - przekracza ponad 30 cm długości. Zużyłam ponad połowę każdego koloru, by go wyhaftować.


Poniższe zdjęcie przedstawia kwiat tulipana bez konturów, zaś następne z konturami. Sami oceńcie, które jest lepsze. 

Bez konturów
Z konturami
Wspominałam Wam o zgrubieniach na lnie, które miejscami powodują, że krzyżyki mają wydłużony kształt. Widać to tylko na zbliżeniach.



Nie pozostaje nic innego jak tylko zabrać się za szycie :)


Podoba Wam się taki moro tulipan?


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.