30 marca 2017

RECENZJA: Tablica do bigowania z trymerem Martha Stewart Crafts

Drodzy czytelnicy,
dzisiejszy wpis jest dedykowany wszystkim osobom, które zajmują się scrapbooking'im lub cardmaking'iem. Myślę, że będzie on także przydatny dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z papierkowaniem i zastanawiają się nad kupnem narzędzi do bigowania i cięcia papieru. Zapraszam do lektury :)



Na początku chcę zaznaczyć, że opinia na temat tego produktu jest całkowicie obiektywna.

Tytułową tablicę do bigowania z trymerem Martha Stewart Crafts kupiłam pod koniec zeszłego roku w jednym ze sklepów internetowych za kwotę 172,90 zł. Była to najniższa cena jaką udało mi się znaleźć w sieci. Jak na produkt, który łączy dwie funkcje uważam, że była bardzo przyzwoita. Gdybym chciała kupić osobno tablicę i osobno trymer również firmy MSC w tym samym sklepie internetowym, musiałabym zapłacić około 200 zł.

Jeśli chodzi o produkty 2w1, to od razu nasuwa mi się na myśl stwierdzenie: "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego" :/ O ile tablica do bigowania działała bez zarzutów, o tyle trymer zupełnie nie spełniał swojej funkcji. Moje oczekiwania były jasne: chciałam przeciąć kartkę papieru na dwie równe części, a tymczasem ostrze trymeru dosłownie w połowie cięcia odskakiwało na bok przez co połówki kartki nie były równe. Uskok ten był wywołany przez małe wklęsłe kółeczko, które według mnie było słabo zeszlifowane i stąd jego krawędzie powodowały przesunięcia ostrza. Ponadto prowadnica z ostrzem nie była zamontowana równolegle do rowków do bigowania. Skutek był taki, że tnąc większy kawałek papieru ostrze wcinało się w grzbieciki tablicy do bigowania, niszcząc ją :/ Jak dla mnie: katastrofa. 


Przyznam szczerze, że po marce MSC spodziewałam się zdecydowanie czegoś lepszego. No cóż, jedyne co mi pozostało w takiej sytuacji to złożyć reklamację. Na szczęście została ona szybko rozpatrzona i uznana. Sklep potwierdził, że te tablice często mają źle zamontowane prowadnice i zaproponował wysłanie nowej. Co to, to nie! Nie miałam ochoty na dalsze przygody z tym bublem i poprosiłam o zwrot pieniędzy lub wymianę na dwa oddzielne narzędzia: do bigowania i cięcia. Z racji, iż nie mieli zbyt dużego wyboru maszyn tnących, wybrałam zwrot pieniędzy. Od tamtej pory zostałam bez narzędzi do tworzenia kartek. Na szczęście przypomniałam sobie o skalpelu i macie (zestaw Heyda kupiłam na empik.com za niecałe 20 zł), które częściowo rozwiązały moje problemy, a częściowo ponieważ kartki na obecną chwilę muszę zginać linijką lub kciukiem.


Ot taka historia :)

Doświadczenie nauczyło mnie, że wcale nie trzeba inwestować dużych pieniędzy, by zacząć przygodę z papierkowaniem. Często te prostsze i tańsze narzędzia są po prostu lepsze, choć muszę przyznać, że tablica do bigowania nadal chodzi mi po głowie... Pewnie prędzej czy później ponownie się w nią zaopatrzę :)

Najmilsi, mam nadzieję, że moja krótka, ale jakże wnikliwa i szczegółowa recenzja pomoże Wam w wyborze podstawowych narzędzi do papierkowania. Jeśli macie jakieś pytania lub wątpliwości, piszcie. Na wszystkie odpowiem.


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M.

22 marca 2017

Koralikowo-cekinowy gorset V

Najdrożsi czytelnicy,
dziś pokażemy Wam kolejną wersję gorsetu haftowanego koralikami i cekinami. Zainteresowanych zapraszamy do obejrzenia zdjęć :)



Wzór przedstawiany w dzisiejszym wpisie pojawił się już na Naszym blogu w poście pt. Koralikowo-cekinowy gorset II. Jeśli dobrze się wpatrzycie w oba wzory od razu zauważycie, że są takie same, ale kolorystyka już inna. Po pierwsze kolor aksamitu jest w tym przypadku czerwony, po drugie zmieniony został układ i kolory użytych materiałów; dominują tutaj cekiny nad koralikami.


Na koniec pytanie: która wersja bardziej Wam się podoba: zielona czy czerwona? Nam osobiście obie podobają się tak samo, chociaż czerwony gorset zdaje się być bardziej "żywszy" niż zielony.


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M. i M.


PS. Zawieszki bożonarodzeniowe skończone :) Czekam na lepszą pogodę za oknem, by móc je sfotografować, bo deszcz i mgła zdecydowanie temu nie służą :/ M.

PS 2. Kochani, zastanawiam się nad organizacją fajnego (tak mi się wydaje ;) i dosyć sporego SAL-u (około 24 etapów), dlatego chciałam Was spytać jak u Was z wolnym czasem na haftowanie? Na razie pytam o czas, bo wiem, że wiele z Was już jest zapisanych na rozmaite zabawy, a te zabierają sporo czasu. Póki co nie chcę zdradzać większych szczegółów, ale nadmienię, że poszczególne etapy SAL-u byłby przeznaczone dla dzieci; innymi słowy SAL miałby przyczynić się do edukacji dzieci :) Ja jako przyszła mama i tak mam zamiar zrealizować ten projekt, ale może któraś z Was również miałaby na to ochotę. Z pewnością są wśród Was mamy, ciocie i babcie, które mogą sprawić duży, ciekawy i edukacyjny prezent dla swoich dzieci, siostrzeńców, wnuków itp. Co sądzicie o moim pomyśle? M.

18 marca 2017

Patchwork'owe poszewki na poduszki z królikami

Najmilsi czytelnicy,
wracam do Was po dłuższej i nieprzewidzianej przerwie. Będzie wiosennie i pastelowo. Zapraszam do lektury :)



Pewnie większość z Was temat Wielkanocy ma już za sobą, co z resztą widać na Waszych blogach. Ja tytułowe wielkanocne poszewki wyhaftowałam w mgnieniu oka jeszcze w lutym, ale brak odpowiednich kolorów tasiemek skutecznie odwlekł publikację wpisu. Zacznijmy jednak od początku...


Jakiś czas temu trafiłam na blog Luli, który od razu przypadł mi do gustu, chociaż jest prowadzony w niezrozumiałym dla mnie języku włoskim. Urzekła mnie jego prostota oraz minimalizm, zarówno w kwestii treści wpisów jak i zdjęć, a także wzorów. Luli zamieszcza i udostępnia swoje wzory, które charakteryzuje umiar i przejrzystość w formie oraz niewielka liczba kolorów. Jak dla mnie: super! Króliki goszczące na moich poszewkach (a raczej kwadratach) również pochodzą z bloga Luli. Wzór jest bardzo uniwersalny, gdyż można go wyhaftować dosłownie każdym kolorem według własnego uznania. Ja zdecydowałam się na kolory pastelowe: biały, jasnoróżowy i jasnoszary. Skąd wybór takich kolorów? Otóż udało mi się kupić mój ulubiony i chyba wszystkim dobrze już znany słowacki len syntetyczny. Kolor ten nie prezentował się najlepiej w towarzystwie mocnego fioletu, granatu i czerwieni na półce w sklepie, ale wyobraziłam go sobie w zestawieniu właśnie z bielą i szarością, które miałam już w domu. Zaryzykowałam i przyznam nieskromnie, że to trio kolorystyczne to strzał w 10, przynajmniej dla mnie. Żaden z tych kolorów nie dominuje, wszystkie są równie piękne. 


Co do nici... biała i szara mulina to Ariadna, zaś różowa Anchor. Dobierałam je sama i choć pomyślicie, że przecież to banalnie proste, to ja wcale tak nie uważam, no może nie akurat w tym przypadku, ale na pewno gdy dobiera się większą ilość kolorów. Ostatnio znalazłam w sieci fajny wiosenny wzór, nawet udało mi się przyporządkować w miarę pasujące kolory i nagle... przypadkowo zmniejszyłam sobie jasność ekranu i... cała praca poszła na marne. Wiem, wiem, mało kto by się tym przejął, ale ja to ja i tak już mam, że jak coś popsuje mi całą pracę, to potrzebuję sporo czasu żeby do tego wrócić. Domyślacie się pewnie, że nie wzięłam się za nowy haft, tylko zaczęłam zadawać sobie głupie i niepotrzebne pytania: ale jak to? dlaczego? czemu akurat teraz? Całe to filozofowanie nad tematem koloru nici a jasnością ekranu sprawiło, że z powrotem schowałam muliny do pudełek :/ Teraz oczywiście żałuję, bo wystarczyło wrócić do poprzedniego stanu ekranu i zabrać się za haft, no ale co zrobić, gdy twój pedantyzm bierze górę? Nic. Co najwyżej odczekać kilka dni i ponowić próbę. Oczywiście do dziś dnia tego nie zrobiłam; najwyraźniej potrzebuję jeszcze trochę czasu...

Wracając jednak do tematu królików... haftowało się je łatwo, szybko i przyjemnie. Nasunął mi się pomysł, by coś dodać od siebie i postanowiłam dorobić im małe kokardki. Tasiemek satynowych u mnie sporo, ale białej i szarej nie znajdziesz, więc konieczna była wizyta w pasmanterii. Gdy już przygotowałam wszystkie kokardki i przymierzyłam je do królików przyszła wielka chwila zawahania; przyszywać je czy nie? pasują czy nie? Kochani, pomóżcie i napiszcie czy króliki lepiej wyglądają z kokardkami czy może jednak bez. Mi podobają się i takie, i takie, i nie potrafię się zdecydować :/ Dla ułatwienia zrobiłam zdjęcia porównawcze:


Tutaj zbliżenie na haft:


Kochani, jak tylko podejmę decyzję co z kokardkami od razu zabieram się za szycie poszewek. Ostatnimi czasy szyję ręcznie zawieszki bożonarodzeniowe, które skończyłam haftować prawie rok temu :O Jak widać niektóre projekty wymagają większego nakładu czasu i pracy ;) W każdym razie co miałam doszyć lub przyszyć do zawieszek jest już zrobione, jedna nawet jest już gotowa, ale pokażę je Wam dopiero, gdy skończę wszystkie.

Na dziś to tyle. Oczywiście dziękuję, również w imieniu dużej M. za wszystkie Wasze komentarze pod ostatnim postem, a właściwie to pod wszystkimi opublikowanymi do tej pory postami :))) Motywują, że hej :)))
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie z królikowej sesji:


Do rozdzielania kolejnej nitki :)


M.

7 marca 2017

Góralska chusta z frędzlami, czyli smatka ze strzympkami

Kochani czytelnicy,
mamy nadzieję, że wszędzie u Was zawitała już wiosna. Na Podhale przyszła kilka tygodni temu i oby została już na stałe :) Wiemy, że ostatni post dotyczył stroju góralskiego, ale co zrobić, gdy do pokazania mamy Wam jeszcze wiele jego elementów. Dziś, dla odmiany i zdaje się pierwszy raz, pokażemy haftowaną chustę, no bo kto powiedział, że chusty nie można wyhaftować? Ano można, więc i haftujemy. Ciekawych efektów zapraszamy do lektury i obejrzenia zdjęć :)



Na początek małe wyjaśnienie dla nie-górali ;) Tak jak w tytule posta: na chustę mówi się smatka, zaś na ozdobne frędzle strzympki. Smatka bez strzympek istnieje, ale strzympki bez smatki już nie, ot taka dewiza ;) W tej kwestii to już tyle, choć można by było na temat smatki napisać zupełnie oddzielny post, ale o tym może kiedy indziej.

Chusta została zamówiona przez Pana nie-górala (wiemy, że brzmi to podejrzanie, ale cóż; Nasz klient, Nasz Pan :) Nasze przeczucia podpowiadają Nam, że będzie ona prezentem, bo przecież panowie ich nie noszą, chociaż w dobie dzisiejszych czasów nic nie jest pewne :D W każdym razie obdarowana Pani powinna, mamy nadzieję, poczuć się w niej wyjątkowo. Wzór został specjalnie narysowany na życzenie zamawiającego; przedstawia on piwonie w kolorach różowym, łososiowym i jasno czerwonym. Do haftu użyto muliny Ariadna oraz koraliki szklane. Haft postał na tkaninie merino w jasno łososiowym kolorze.


Co do strzympek, nie zajmujemy się ich przyprawianiym, czyli mocowaniem do chusty. Od tego są inni specjaliści. Tak jak wiele jest hafciarek, tak i wiele jest kobiet, które zajmują się wyłącznie strzympkami. Każda Pani ma swój styl, swoje techniki i swoje wzory. Frędzle przy Naszej chuście, według Nas, zostały splecione w dość oryginalny i nowatorski sposób, zdecydowanie nie tradycyjny (a chust widziałyśmy wiele).


I wzór, i kolory, i frędzle sprawiają, że chusta jest raczej w stylu nowoczesnym i będzie stanowić uzupełnienie ubioru odświętnego, ale niekoniecznie góralskiego. 


Kochani, koniecznie napiszcie czy smatka ze strzympkami przypadła Wam do gustu. Chcemy także powtórzyć i podkreślić informację na temat zdjęć całych haftów: jeśli takie zdjęcie nie zostało zamieszczone na blogu, oznacza to, że istnieją istotne powody, by się tu nie znalazło. Pisałyśmy o tym wielokrotnie, głównie w odpowiedziach na komentarze, dlatego prosimy o wyrozumiałość i cierpliwość.


Do rozdzielenia kolejnej nitki :)


M. i M.