wracam do Was po dłuższej i nieprzewidzianej przerwie. Będzie wiosennie i pastelowo. Zapraszam do lektury :)
Pewnie większość z Was temat Wielkanocy ma już za sobą, co z resztą widać na Waszych blogach. Ja tytułowe wielkanocne poszewki wyhaftowałam w mgnieniu oka jeszcze w lutym, ale brak odpowiednich kolorów tasiemek skutecznie odwlekł publikację wpisu. Zacznijmy jednak od początku...
Jakiś czas temu trafiłam na blog Luli, który od razu przypadł mi do gustu, chociaż jest prowadzony w niezrozumiałym dla mnie języku włoskim. Urzekła mnie jego prostota oraz minimalizm, zarówno w kwestii treści wpisów jak i zdjęć, a także wzorów. Luli zamieszcza i udostępnia swoje wzory, które charakteryzuje umiar i przejrzystość w formie oraz niewielka liczba kolorów. Jak dla mnie: super! Króliki goszczące na moich poszewkach (a raczej kwadratach) również pochodzą z bloga Luli. Wzór jest bardzo uniwersalny, gdyż można go wyhaftować dosłownie każdym kolorem według własnego uznania. Ja zdecydowałam się na kolory pastelowe: biały, jasnoróżowy i jasnoszary. Skąd wybór takich kolorów? Otóż udało mi się kupić mój ulubiony i chyba wszystkim dobrze już znany słowacki len syntetyczny. Kolor ten nie prezentował się najlepiej w towarzystwie mocnego fioletu, granatu i czerwieni na półce w sklepie, ale wyobraziłam go sobie w zestawieniu właśnie z bielą i szarością, które miałam już w domu. Zaryzykowałam i przyznam nieskromnie, że to trio kolorystyczne to strzał w 10, przynajmniej dla mnie. Żaden z tych kolorów nie dominuje, wszystkie są równie piękne.
Co do nici... biała i szara mulina to Ariadna, zaś różowa Anchor. Dobierałam je sama i choć pomyślicie, że przecież to banalnie proste, to ja wcale tak nie uważam, no może nie akurat w tym przypadku, ale na pewno gdy dobiera się większą ilość kolorów. Ostatnio znalazłam w sieci fajny wiosenny wzór, nawet udało mi się przyporządkować w miarę pasujące kolory i nagle... przypadkowo zmniejszyłam sobie jasność ekranu i... cała praca poszła na marne. Wiem, wiem, mało kto by się tym przejął, ale ja to ja i tak już mam, że jak coś popsuje mi całą pracę, to potrzebuję sporo czasu żeby do tego wrócić. Domyślacie się pewnie, że nie wzięłam się za nowy haft, tylko zaczęłam zadawać sobie głupie i niepotrzebne pytania: ale jak to? dlaczego? czemu akurat teraz? Całe to filozofowanie nad tematem koloru nici a jasnością ekranu sprawiło, że z powrotem schowałam muliny do pudełek :/ Teraz oczywiście żałuję, bo wystarczyło wrócić do poprzedniego stanu ekranu i zabrać się za haft, no ale co zrobić, gdy twój pedantyzm bierze górę? Nic. Co najwyżej odczekać kilka dni i ponowić próbę. Oczywiście do dziś dnia tego nie zrobiłam; najwyraźniej potrzebuję jeszcze trochę czasu...
Wracając jednak do tematu królików... haftowało się je łatwo, szybko i przyjemnie. Nasunął mi się pomysł, by coś dodać od siebie i postanowiłam dorobić im małe kokardki. Tasiemek satynowych u mnie sporo, ale białej i szarej nie znajdziesz, więc konieczna była wizyta w pasmanterii. Gdy już przygotowałam wszystkie kokardki i przymierzyłam je do królików przyszła wielka chwila zawahania; przyszywać je czy nie? pasują czy nie? Kochani, pomóżcie i napiszcie czy króliki lepiej wyglądają z kokardkami czy może jednak bez. Mi podobają się i takie, i takie, i nie potrafię się zdecydować :/ Dla ułatwienia zrobiłam zdjęcia porównawcze:
Tutaj zbliżenie na haft:
Kochani, jak tylko podejmę decyzję co z kokardkami od razu zabieram się za szycie poszewek. Ostatnimi czasy szyję ręcznie zawieszki bożonarodzeniowe, które skończyłam haftować prawie rok temu :O Jak widać niektóre projekty wymagają większego nakładu czasu i pracy ;) W każdym razie co miałam doszyć lub przyszyć do zawieszek jest już zrobione, jedna nawet jest już gotowa, ale pokażę je Wam dopiero, gdy skończę wszystkie.
Na dziś to tyle. Oczywiście dziękuję, również w imieniu dużej M. za wszystkie Wasze komentarze pod ostatnim postem, a właściwie to pod wszystkimi opublikowanymi do tej pory postami :))) Motywują, że hej :)))
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie z królikowej sesji:
Do rozdzielania kolejnej nitki :)
M.
Mnie się podobają jedne i drugie królisie :)
OdpowiedzUsuńOj Ula nie pomagasz ;) Może jednak któreś bardziej?
UsuńMałgosiu, króliczki wyglądają rewelacyjnie na lnie :)
OdpowiedzUsuńA moim skromnym zdaniem lepiej prezentują się te z kokardkami :) W każdym razie na, który wariant się zdecydujesz to i tak będzie pięknie :)
Czyli mamy 1:0 dla królików z kokardkami :) Coś mi się zdaje, że wybór będzie ciężki :)
UsuńTrudny wybór. Obie propozycje są świetne ale patrząc z praktycznej strony (pranie i prasowanie) lepsze wydają się króliczki bez kokardki.Ale kokardka dodaje uroku...No i nie wiem sama.Ciężka sprawa...
OdpowiedzUsuńWybór okazuje się być bardziej trudny niż się tego spodziewałam. Z jednej strony to prasowanie, a z drugiej urok... kurcze będzie ciężko :)
UsuńPiękne królisie, super dobrałaś materiały, mnie się wydaje, że lepiej wyglądają z kokardkami , które przykuwają uwagę.
OdpowiedzUsuńTo już mamy 2:0 dla kokardek. Też mi się wydaje, że chociaż są małe, to jednak dodają uroku tym królikom i sprawiają, że nie są "łyse" :)
UsuńZnam i podziwiam blog Luli. Wydaje mi się, ze kokardki dodają królikom uroku, są jeszcze słodsze :)
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko obmyśliłaś - te zestawienia kolorystyczne i zdjęcia :) Podziwiam!
Dziękuję bardzo :) Widzę, że kokardki się spodobały :)
UsuńOba są fajne, ale te z kokardkami bardziej fikuśne i ozdobne :)
OdpowiedzUsuńO kurde, kokardki mają już 4 głosy :)
Usuńbędzie pięknie! tyle wspaniałych króliczków...nie umiałabym określić, które podobają mi się bardziej...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa. Mi też podobają się obie wersje, dlatego zasięgnęłam opinii innych :)
UsuńŚliczne króliczki i kolorki!
OdpowiedzUsuńMnie bardziej urzekły te z kokardkami :-)
5:0 dla królików z kokardkami, więc biorę igłę w rękę i przyszywam :)
UsuńPiękne zestawienie kolorystyczne i wspaniałe subtelne zdjęcia... bardziej podoba mi się ta wersja z kokardkami, lubię takie małe detale :)
OdpowiedzUsuńKoniec . Będą kokardki :)
UsuńOooo mamuniu ależ świetne te króliczki :) Zdecydowanie te z kokardkami :)
OdpowiedzUsuńNie inaczej Marta :)
UsuńPrzepiękne króliczki, cudowne kolory, delikatny haft i te kokardki to jest perfekcyjne wykończenie !!!
OdpowiedzUsuńIwonko, chociaż do perfekcji mi brakuje i to sporo, to jednak dziękuję za tyle ciepłych słów pod kątem haftu :)
UsuńSłodke królisie a z kokardki dodają im uroku. Też odwiedzam ciekawy blog Luli.
OdpowiedzUsuńWidzę Małgosiu, że miłośników bloga Luli jest znacznie więcej niż by się wydawało. Już mam pomysł na wykorzystanie kolejnego jej wzoru :)
UsuńBellissimi i tuoi lavori e i colori che hai utilizzato.
OdpowiedzUsuńUn abbraccio
Thank you so much Luli :)
UsuńŚwietne tez w różowym wydaniu . CóżKrólik od Luli to tzw MUST HAVE ;-) ja też w tym roku umieściłam go na obrazku w białej ramce https://nakazdyhumor.blogspot.com/search?updated-max=2017-03-11T15:58:00%2B01:00&max-results=10&start=4&by-date=false
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten wzór jest tak uniwersalny i prosty, że wpasuje się w każde miejsce :) Pozdrawiam
Usuń:)
OdpowiedzUsuń