Najmilsi,
Ostatnio miałam niewiele czasu na blogowanie (trochę głupio to brzmi, bo ostatni wpis na blogu pojawił się w marcu. czy dokładnie 7 miesięcy temu :/ ), ale mam w planach wrócić do regularnego publikowania postów. Mogłabym tłumaczyć swoją nieobecność wieloma czynnikami, natomiast nic to nie zmieni - czasu nie cofnę. Jedyne co mogę Wam powiedzieć o tych kilku miesiącach, to to, że były bardzo owocne pod względem ilości projektów, które czekają już tylko na publikację. Postaram się sukcesywnie je dodawać. Moja aktywność na Waszych blogach również była przez ten czas zerowa (nie komentowałam Waszych prac), natomiast starałam się być na bieżąco z tym co tworzycie. Głównie podglądałam Was na Istagramie, ale również tu na Bloggerze i bardzo się cieszę, że tyle prac udało Wam się stworzyć i pokazać światu - trzymajcie tak dalej. Ja będę starała się za Wami nadążyć.
Tymczasem dziś chcę Wam pokazać dwa albumy wykonane dla bliźniaków Mai i Filipa. Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć :)
Wzory przedstawiające aniołki wybrali rodzice bliźniąt. Zależało im, by były one proste w formie i szybkie do wyhaftowania, gdyż na wykonanie albumów miałam zaledwie 2 tygodnie, wliczając w to czas na wysyłkę :/ Największe obawy miałam co do samych albumów: czy producent ma je obecnie na stanie? czy wyśle mi je od ręki? Na szczęście wszystko udało się załatwić w ciągu 2 dni.
Samo haftowanie było całkiem przyjemne z wyjątkiem najmniejszych elementów jak rączki i nóżki aniołków, gdyż są one maluteńkich rozmiarów. Okienko na haft ma bowiem zaledwie 6 x 6 cm.
Dodatkowo wykonałam wkładki do albumów, gdzie można by napisać kilka słów, np. jakąś dedykację. Na spody wkładek wybrałam papiery: granatowy w drobne gwiazdki oraz biało-czerwony w paski pochodzące z bloku kreatywnego kupionego w zeszłym roku w Biedronce (wspominałam o nim tutaj). Na wierzch nakleiłam biały arkusz papieru, w którym dodatkowo wycięłam dla ozdoby serduszko. Wkładki włożyłam luźno do albumów, aczkolwiek z łatwością można je przykleić do pierwszej strony albumów za pomocą taśmy dwustronnej.
Albumy spodobały się zamawiającym, więc i ja jestem zadowolona z efektu. Prostota w formie, we wzorach i kolorach, czyli coś co lubię najbardziej.
Kochani, zapraszam na kolejny wpis już wkrótce :)
M.
Lubisz i szukasz ODZIEŻY oraz PRZEDMIOTÓW UŻYTKOWYCH zdobionych haftem? Zapraszamy :)
10 listopada 2018
9 marca 2018
Koralikowo-cekinowy gorset IX
mamy nadzieję, że wczorajszy dzień upłynął Wam w miłej atmosferze i poza kwiatami, obfitował w drobne hafciarskie upominki :)
Chcemy powitać w gronie naszych obserwatorów dwie nowe osóbki - rozgośćcie się. Nie bójcie się krytykować w komentarzach, w końcu to też rodzaj reakcji ;)
Pewnie większość z Was otrzymała wczoraj kwiaty w kolorze czerwieni (róże lub tulipany), więc i my pokażemy Wam gorset w tym kolorze. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć :)
Kolor czerwony to niewątpliwie kobiecy kolor. W stroju góralskim jest jednym z najpopularniejszych kolorów. To tę barwę mają najczęściej (poza nowościami i stylizacjami) gorsety haftowane w motyw dziewięciornika. Czasem są też w odcieniach bordo, jednak nadal jest to czerwony. Z pewnością ten trend w modzie góralskiej nigdy nie przeminie. Nasz dzisiejszy gorset również jest koloru czerwonego. Ten krwistoczerwony kawałek aksamitu został przyozdobiony koralikami i cekinami w odcieniach złotych, dzięki czemu obie te barwy nie "rywalizują" ze sobą, lecz tworzą spójną całość. Sami zobaczcie...
Wzór przedstawia lilie złotogłów. |
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M. & M.
PS. Gąski na razie lądują w szufladzie, dopóki nie znajdę na nie odpowiedniego pomysłu. M.
Etykiety:
bead embroidery,
beading,
corset,
floral design,
gorset,
haft koralikowy,
koraliki,
motyw kwiatowy,
regional costume,
strój regionalny
18 lutego 2018
Gąski cz. 3
Kochani,
W końcu, po wielu miesiącach mogę przedstawić Wam trio gąsek. Zanim jednak to uczynię chcę wszystkim bardzo podziękować za tyle miłych słów pod świątecznymi zawieszkami. Nie sądziłam, że aż tak się spodobają, dlatego tym bardziej jestem mile zaskoczona :)
Tak jak wspominałam w pierwszej części wpisu, gąski powstały dzięki połączeniu muliny DMC i Anchor. Efekt według mnie jest bardzo dobry, no może z wyjątkiem dopasowania koloru tła, czyli tkaniny, ale dzięki temu mam nauczkę, że haftuje się wtedy, gdy ma się wszystkie kolory mulin i dopasowane tło. Przyjrzyjcie się gąskom z dalsza i z bliższa.
To już mój drugi haft przedstawiający gąski i ani na jeden, ani na drugi nie mam jeszcze pomysłu. W pierwszej myśli hafty miały być przeznaczone na poszewki na poduszki, ale jakoś teraz nie widzę ich w tym wydaniu. Może podpowiecie mi jak zagospodarować ten wiejski motyw??? Każda propozycja mile widziana :)
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie gąsek.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
W końcu, po wielu miesiącach mogę przedstawić Wam trio gąsek. Zanim jednak to uczynię chcę wszystkim bardzo podziękować za tyle miłych słów pod świątecznymi zawieszkami. Nie sądziłam, że aż tak się spodobają, dlatego tym bardziej jestem mile zaskoczona :)
Tak jak wspominałam w pierwszej części wpisu, gąski powstały dzięki połączeniu muliny DMC i Anchor. Efekt według mnie jest bardzo dobry, no może z wyjątkiem dopasowania koloru tła, czyli tkaniny, ale dzięki temu mam nauczkę, że haftuje się wtedy, gdy ma się wszystkie kolory mulin i dopasowane tło. Przyjrzyjcie się gąskom z dalsza i z bliższa.
To już mój drugi haft przedstawiający gąski i ani na jeden, ani na drugi nie mam jeszcze pomysłu. W pierwszej myśli hafty miały być przeznaczone na poszewki na poduszki, ale jakoś teraz nie widzę ich w tym wydaniu. Może podpowiecie mi jak zagospodarować ten wiejski motyw??? Każda propozycja mile widziana :)
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie gąsek.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
30 stycznia 2018
Bożonarodzeniowe zawieszki cz. 2
Najmilsi,
dzisiejszy wpis rozpocznę od słów: "Dawno, dawno temu, za górami, za lasami..." Aż wstyd się przyznać, ale tytułowe zawieszki zaczęłam haftować przeszło rok temu, jednak "co się odwlecze, to nie uciecze". Wytrwałych i cierpliwych zapraszam do obejrzenia zdjęć zszytych i gotowych do powieszenia ozdób :)
Miałam ogromny dylemat czy, a jeśli tak, to czym dodatkowo przyozdobić zawieszki. Postawiłam na koraliki, cekiny, sznurek i tasiemkę. Koraliki i cekiny wygrzebałam z dna koszyka, w którym niejedne skarby można znaleźć. Koraliki są bardzo wiekowe, zapakowane w szklane fiolki zamykane korkiem. Co jak co, ale ich szybko się nie pozbędę, a już na pewno nie fiolek, do których mam wielki sentyment. Tasiemkę w groszki kupiłam jakiś czas temu w Empiku, a sznurki w Paper Concept. Sznureczki dodatkowo posłużyły jako pętelki do zawieszania.
Jeśli chodzi o wypełnienie zawieszek, to poświęciłam na ten cel pluszową maskotkę - myszkę. Do najładniejszych nie należała, więc nie było mi jej szkoda, no i w końcu na coś się przydała. Na przyszłość zostało mi jeszcze trochę tułowia i głowa :P Podzielcie się proszę w komentarzu jakich Wy używacie materiałów do wypełniania tego typu dekoracji. Myszka myszką, ale bardziej urodziwych pluszaków najzwyczajniej w świecie jest mi szkoda.
Zainteresowanych na czym i czym haftowałam zawieszki odsyłam do przeczytania pierwszej części wpisu, zaś pozostałych do przyjrzenia się ozdobom z bliska.
Na zakończenie cała czwórka razem. Koniecznie napiszcie, która zawieszka najbardziej się Wam podoba. Mi trudno jest wybrać, bo z jednej strony podoba mi się prostota gwiazdy, a z drugiej kokarda przy wianku.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
dzisiejszy wpis rozpocznę od słów: "Dawno, dawno temu, za górami, za lasami..." Aż wstyd się przyznać, ale tytułowe zawieszki zaczęłam haftować przeszło rok temu, jednak "co się odwlecze, to nie uciecze". Wytrwałych i cierpliwych zapraszam do obejrzenia zdjęć zszytych i gotowych do powieszenia ozdób :)
Miałam ogromny dylemat czy, a jeśli tak, to czym dodatkowo przyozdobić zawieszki. Postawiłam na koraliki, cekiny, sznurek i tasiemkę. Koraliki i cekiny wygrzebałam z dna koszyka, w którym niejedne skarby można znaleźć. Koraliki są bardzo wiekowe, zapakowane w szklane fiolki zamykane korkiem. Co jak co, ale ich szybko się nie pozbędę, a już na pewno nie fiolek, do których mam wielki sentyment. Tasiemkę w groszki kupiłam jakiś czas temu w Empiku, a sznurki w Paper Concept. Sznureczki dodatkowo posłużyły jako pętelki do zawieszania.
Jeśli chodzi o wypełnienie zawieszek, to poświęciłam na ten cel pluszową maskotkę - myszkę. Do najładniejszych nie należała, więc nie było mi jej szkoda, no i w końcu na coś się przydała. Na przyszłość zostało mi jeszcze trochę tułowia i głowa :P Podzielcie się proszę w komentarzu jakich Wy używacie materiałów do wypełniania tego typu dekoracji. Myszka myszką, ale bardziej urodziwych pluszaków najzwyczajniej w świecie jest mi szkoda.
Zainteresowanych na czym i czym haftowałam zawieszki odsyłam do przeczytania pierwszej części wpisu, zaś pozostałych do przyjrzenia się ozdobom z bliska.
Gwiazdkę bardzo skromnie przyozdobiłam - zaledwie jednym koralikiem i cekinem. Co prawda przymierzałam je też w innych miejscach, ale jakoś mi tak nie pasowały. |
Z wianuszkiem było zdecydowanie łatwiej - od razu widziałam przy nim ozdobną kokardę. Koraliki miały natomiast imitować bombki. |
Choinka też wygląda skromnie z perełkami-bombkami, gdyż zabrakło mi pomysłu na gwiazdę. |
Ze skarpetą również poszło łatwo - miała być delikatna sznurówka, więc jest. |
Poduszeczki zszywałam oczywiście ręcznie. Na początku szło mozolnie, ale z każdym bokiem było tylko lepiej. |
Na zakończenie cała czwórka razem. Koniecznie napiszcie, która zawieszka najbardziej się Wam podoba. Mi trudno jest wybrać, bo z jednej strony podoba mi się prostota gwiazdy, a z drugiej kokarda przy wianku.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
Etykiety:
beading,
Boże Narodzenie,
Christmas,
cross stitch,
decoration,
dekoracja,
DIY,
haft krzyżykowy,
koraliki,
len,
linen,
Norwegian pattern,
wzór norweski,
zrób to sam
20 stycznia 2018
Koralikowo-cekinowy gorset VIII
Najmilsi,
najwyższa pora zacząć publikować zaległości, góralskie zaległości, których nazbierało się całkiem sporo. Jeśli zatem interesuje Was ta tematyka, serdecznie zapraszam do obejrzenia zdjęć :)
Dzisiejszy gorset to doskonały przykład wykorzystania techniki jaką jest mix media, czyli coraz bardziej popularna w Polsce technika, polegająca na tworzeniu "dzieł" przy wykorzystaniu różnych elementów i materiałów. Nasz gorset powstał przy użyciu koralików, cekinów oraz muliny, czyli łączy w sobie trzy różne techniki haftowania. Jaki jest efekt? To musicie ocenić już sami.
Mnie osobiście technika mix mediów niespecjalnie fascynuje i bardzo rzadko trafiam na takie przedmioty, które przypadną mi do gustu. Z reguły jest tak, że podobają mi się poszczególne elementy danego przedmiotu (np. kwiaty), natomiast jako całość wydaje mi się mocno przesadzony i nie wiem na czym skupić swą uwagę. Często w projektach jest po prostu wszystkiego za dużo, dosłownie wszystkiego. Nie piszę tego, by kogoś kto tą technikę stosuje obrazić; najzwyczajniej piszę to w kontekście naszego projektu. Jednak jak to się mówi: "O gustach się nie dyskutuje" :) Jestem zdania, by każdy robił to co lubi, a każdy inny to szanował :)
Wracając do gorsetu... haft powstał na polskim aksamicie w pięknym czerwonym kolorze. Różyczka zaś została wyhaftowana muliną Ariadna.
Na dziś tyle dobrego. Powoli nadrabiamy zaległości :)
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M. i M.
PS. W zeszłą sobotę opublikowałam pierwszą część na temat bożonarodzeniowego napisu. W niedzielę dokończyłam haft :))) Potrzymam Was jednak jeszcze w niepewności i pokażę za 2-3 wpisy.
najwyższa pora zacząć publikować zaległości, góralskie zaległości, których nazbierało się całkiem sporo. Jeśli zatem interesuje Was ta tematyka, serdecznie zapraszam do obejrzenia zdjęć :)
Dzisiejszy gorset to doskonały przykład wykorzystania techniki jaką jest mix media, czyli coraz bardziej popularna w Polsce technika, polegająca na tworzeniu "dzieł" przy wykorzystaniu różnych elementów i materiałów. Nasz gorset powstał przy użyciu koralików, cekinów oraz muliny, czyli łączy w sobie trzy różne techniki haftowania. Jaki jest efekt? To musicie ocenić już sami.
Mnie osobiście technika mix mediów niespecjalnie fascynuje i bardzo rzadko trafiam na takie przedmioty, które przypadną mi do gustu. Z reguły jest tak, że podobają mi się poszczególne elementy danego przedmiotu (np. kwiaty), natomiast jako całość wydaje mi się mocno przesadzony i nie wiem na czym skupić swą uwagę. Często w projektach jest po prostu wszystkiego za dużo, dosłownie wszystkiego. Nie piszę tego, by kogoś kto tą technikę stosuje obrazić; najzwyczajniej piszę to w kontekście naszego projektu. Jednak jak to się mówi: "O gustach się nie dyskutuje" :) Jestem zdania, by każdy robił to co lubi, a każdy inny to szanował :)
Wracając do gorsetu... haft powstał na polskim aksamicie w pięknym czerwonym kolorze. Różyczka zaś została wyhaftowana muliną Ariadna.
Na dziś tyle dobrego. Powoli nadrabiamy zaległości :)
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M. i M.
PS. W zeszłą sobotę opublikowałam pierwszą część na temat bożonarodzeniowego napisu. W niedzielę dokończyłam haft :))) Potrzymam Was jednak jeszcze w niepewności i pokażę za 2-3 wpisy.
Etykiety:
bead embroidery,
beading,
corset,
floral design,
gorset,
haft koralikowy,
koraliki,
motyw kwiatowy,
regional costume,
strój regionalny
13 stycznia 2018
"Merry Christmas" Lettering
Kochani,
W poprzednim wpisie trochę ponarzekałam, pochwaliłam się, obiecałam i wyraziłam swoją opinię. Z całego serca dziękuję Wam za każdy komentarz pod tym postem, zwłaszcza za słowa otuchy i trzymane kciuki, które niesamowicie motywują mnie do pracy, oczywiście tej hafciarskiej. Dziś pokażę Wam mój najnowszy projekt, który rozpoczęłam dokładnie 1 stycznia tego roku. I choć może wybitnie skomplikowany on nie jest, to jestem bardzo z siebie zadowolona, że poczyniłam pierwsze kroki ku nowemu. Zapraszam serdecznie do lektury :)
Robiąc jakiś czas temu mini porządki na strychu, znalazłam kilka kawałków całkiem fajnej tkaniny. Ma równy splot, jest lekko rozciągliwa i ma piękny kolor: trochę jakby naturalny, trochę beżowy, trochę kawa z mlekiem - mówiąc wprost: podoba mi się. Od razu wiedziałam, że wykorzystam te kawałki na jakieś hafty. W Sylwestra, czytając Wasze podsumowania, zrobiło mi się po prostu głupio, że tyle fajnych rzeczy stworzyliście w minionym roku, a ja prawie nic. Jeszcze tego samego wieczoru przygotowałam moją nowo nabytą tkaninę i zaczęłam przeglądać gazetki w poszukiwaniu odpowiedniego wzoru. Założenie było takie: na rozgrzewkę coś prostego z niewielką ilością kolorów, tak by się nie zniechęcić. Wybrałam dwa wzory, a po sprawdzeniu moich zasobów muliny zdecydowałam, że pozostanę w klimacie świątecznym nieco dłużej i wyhaftuję napis "Merry Christmas". Mam na niego już pomysł: oprawię go w prostą białą ramkę i będę eksponować w okresach Bożego Narodzenia :)
Materiał jest, muliny są, igła od Ewy do przetestowania jest (w końcu odważyłam się wypróbować igłę z tępym czubkiem: r e w e l a c j a!), więc zabieram się do haftowania. Po kilkunastu minutach wyszłam literkę "r" i przechodzę do "i". Haftuję, haftuję i nagle coś mi się nie zgadza! O zgrozo, źle policzyłam nitki :( Już prawie łzy miałam w oczach i ochotę rzucić tym wszystkim w kąt, ale po kilku głębszych (nie tylko oddechach) uznałam, że pomyłki się zdarzają i nie ma się co tak szybko zniechęcać. Cóż, trzeba jedną literkę wypruć i jeszcze raz policzyć nitki.
I tak od 1 stycznia codziennie stawiam kilka krzyżyków. Efekty widać, bo na dzień dzisiejszy mam już cały napis i została mi tylko śnieżynka oraz gałązki. Zdjęcia są niestety sprzed tygodnia kiedy napis nie był jeszcze gotowy, gdyż aparat odmówił mi dzisiejszej współpracy :( Myślę, że już wkrótce pokażę Wam całość :)
Haftuję oczywiście muliną DMC 1 nitką. Wzór pochodzi z PRO filo N. 94.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
PS. 1) Z tymi igłami okazałam się mega zacofana, pomimo tego, że mam je już kilka miesięcy. Jakoś tak brakowało mi odwagi, żeby je wypróbować. No i te moje obawy, że duże oczko zrobi mi ogromną dziurę w materiale :D Cieszę się, że wraz z nowym rokiem postawiłam na inne nowości, które bardzo ułatwiają pracę. Dzięki temu haftuje mi się łatwiej, szybciej, a przez to przyjemniej :)
PS. 2) Zapomniałam Wam się również pochwalić tym, że 1 stycznia ukończyłam trzecią i zarazem ostatnią gąskę :) Wkrótce pokażę efekty.
Coś czuję, że ten rok będzie dobry :)
W poprzednim wpisie trochę ponarzekałam, pochwaliłam się, obiecałam i wyraziłam swoją opinię. Z całego serca dziękuję Wam za każdy komentarz pod tym postem, zwłaszcza za słowa otuchy i trzymane kciuki, które niesamowicie motywują mnie do pracy, oczywiście tej hafciarskiej. Dziś pokażę Wam mój najnowszy projekt, który rozpoczęłam dokładnie 1 stycznia tego roku. I choć może wybitnie skomplikowany on nie jest, to jestem bardzo z siebie zadowolona, że poczyniłam pierwsze kroki ku nowemu. Zapraszam serdecznie do lektury :)
Robiąc jakiś czas temu mini porządki na strychu, znalazłam kilka kawałków całkiem fajnej tkaniny. Ma równy splot, jest lekko rozciągliwa i ma piękny kolor: trochę jakby naturalny, trochę beżowy, trochę kawa z mlekiem - mówiąc wprost: podoba mi się. Od razu wiedziałam, że wykorzystam te kawałki na jakieś hafty. W Sylwestra, czytając Wasze podsumowania, zrobiło mi się po prostu głupio, że tyle fajnych rzeczy stworzyliście w minionym roku, a ja prawie nic. Jeszcze tego samego wieczoru przygotowałam moją nowo nabytą tkaninę i zaczęłam przeglądać gazetki w poszukiwaniu odpowiedniego wzoru. Założenie było takie: na rozgrzewkę coś prostego z niewielką ilością kolorów, tak by się nie zniechęcić. Wybrałam dwa wzory, a po sprawdzeniu moich zasobów muliny zdecydowałam, że pozostanę w klimacie świątecznym nieco dłużej i wyhaftuję napis "Merry Christmas". Mam na niego już pomysł: oprawię go w prostą białą ramkę i będę eksponować w okresach Bożego Narodzenia :)
Tkanina ma bardzo równy splot. Zaledwie w kilku miejscach są większe zgrubienia |
Materiał jest, muliny są, igła od Ewy do przetestowania jest (w końcu odważyłam się wypróbować igłę z tępym czubkiem: r e w e l a c j a!), więc zabieram się do haftowania. Po kilkunastu minutach wyszłam literkę "r" i przechodzę do "i". Haftuję, haftuję i nagle coś mi się nie zgadza! O zgrozo, źle policzyłam nitki :( Już prawie łzy miałam w oczach i ochotę rzucić tym wszystkim w kąt, ale po kilku głębszych (nie tylko oddechach) uznałam, że pomyłki się zdarzają i nie ma się co tak szybko zniechęcać. Cóż, trzeba jedną literkę wypruć i jeszcze raz policzyć nitki.
I tak od 1 stycznia codziennie stawiam kilka krzyżyków. Efekty widać, bo na dzień dzisiejszy mam już cały napis i została mi tylko śnieżynka oraz gałązki. Zdjęcia są niestety sprzed tygodnia kiedy napis nie był jeszcze gotowy, gdyż aparat odmówił mi dzisiejszej współpracy :( Myślę, że już wkrótce pokażę Wam całość :)
Haftuję oczywiście muliną DMC 1 nitką. Wzór pochodzi z PRO filo N. 94.
Do rozdzielenia kolejnej nitki :)
M.
PS. 1) Z tymi igłami okazałam się mega zacofana, pomimo tego, że mam je już kilka miesięcy. Jakoś tak brakowało mi odwagi, żeby je wypróbować. No i te moje obawy, że duże oczko zrobi mi ogromną dziurę w materiale :D Cieszę się, że wraz z nowym rokiem postawiłam na inne nowości, które bardzo ułatwiają pracę. Dzięki temu haftuje mi się łatwiej, szybciej, a przez to przyjemniej :)
PS. 2) Zapomniałam Wam się również pochwalić tym, że 1 stycznia ukończyłam trzecią i zarazem ostatnią gąskę :) Wkrótce pokażę efekty.
Coś czuję, że ten rok będzie dobry :)
9 stycznia 2018
Refleksje na temat blogowania 2017 i oczekiwania względem 2018
Kochani,
jak sami widzicie wśród blogowych wpisów dominują podsumowania 2017 roku oraz hafciarskie listy na 2018. Dzisiejszy wpis, jak sam tytuł wskazuje, nie będzie typowym podsumowaniem z danymi liczbowymi i mnóstwem zdjęć, natomiast podzielę się moimi odczuciami względem zeszłorocznych poczynań. Zapraszam do lektury :)
Na początku stycznia 2017 roku zamieściłam wpis dotyczący planów i postanowień noworocznych i jeśli ktoś w miarę regularnie odwiedzał mój blog, to wie, że żadne z nich nie zostało spełnione :( Z jednej strony jest mi wstyd, bo świadczy to o mojej lekkomyślności i braku wiarygodności, a z drugiej zeszły rok był dla mnie rewolucyjny w sferze zawodowej, co wpłynęło nieco negatywnie na blogowanie. Oczywiście zmiana w pracy była na lepsze, jednak wymagała ode mnie większego poświęcenia czasu, kosztem haftowania i blogowania. Na szczęście mama nie spuszczała z tonu i tematów do publikowania mamy na ponad pół roku :)
W porównaniu do 2016, w zeszłym roku opublikowałam o połowę mniej wpisów. Żeby nie było, że same negatywne emocje wiążą się z 2017 rokiem, miało miejsce w nim również kilka pozytywnych rzeczy. Pierwszą z nich było założenie konta na Instagramie, co z pewnością wpłynęło na liczbę odbiorców bloga. Również i ja odkryłam wiele ciekawych blogów i kont Instagramowych, które lubię czytać i śledzić.
Jako ciekawostkę na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć mój pseudoTUSALowy słoiczek. Miałam ochotę na udział w tej zabawie, jednak skończyło się tylko na wybraniu słoiczka. Od tamtego czasu cały wrzucam do niego resztki z haftowania xxx. Myślę, że nie zdecyduję się na jego likwidację, ale też nie zapiszę się na TUSAL. Z całym szacunkiem do wszystkich uczestników biorących udział w tej zabawie, ale moim zdaniem comiesięczne publikowanie wpisu ze słoiczkiem jest bezsensowne, dlatego że poza wzrostem ilości odpadów nic specjalnego w tym wpisie się nie dzieje. Podkreślam: to tylko moje zdanie.
Z drugiej strony próbowałam szukać jakiego pozytywnego przekazu zabawy i doszłam do wniosku, że może TUSAL jest dla niektórych hafciarek swego rodzaju motywatorem; im bardziej słoiczek się zapełnia, tym mają większą satysfakcję ze swojej pracy :)
Kolejną pozytywną rzeczą, która spotkała mnie w zeszłym roku to możliwość spróbowania czegoś nowego, a mianowicie haftu koralikowego. Jest to technika, która bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu. Pierwszą bluzkę mam już za sobą, a powoli haftuję kolejną, jeszcze bardziej zdobioną. Na szczęście nie dla siebie :)
Czy mam jakieś oczekiwania względem 2018 roku? Oczywiście, że tak. Przede wszystkim muszę wypracować jakiś system pracy (poza pracą właściwą) w domu, by móc codziennie postawić chociaż kilka xxx, nie zaniedbując przy tym innych obowiązków. Innymi słowy muszę wstawać wcześniej, a to zadanie nie należy do łatwych :) Jeśli ktoś z Was zna tajemnicę wczesnego wstawania, koniecznie podzielcie się nią w komentarzu :D
Wracając na ziemię, to mam kilka haftów, które bardzo chciałabym wyhaftować i oprawić, by ozdobić nimi gołe ściany mojego pokoju. W tym roku chciałabym również wystartować z SAL-em "Dla dzieci", którego nie udało mi się rozpocząć w zeszłym roku. Szykujcie się!
Czy coś obiecuję? Może się to wydawać mało realne, ale tak! Otóż, obiecuję, że wywiążę się z zasad zabawy "Podaj dalej", czyli do grudnia przygotuję dwie niespodzianki dla dwóch chętnych, którymi okazały się Chaga i Zafolkowana :) Coś mi się zdaje, że czeka mnie nie lada wyzwanie, bo dziewczyny należą do mojej czołówki jeśli chodzi o blogi, które najczęściej lubię odwiedzać. Mam nadzieję, że sprostam ich oczekiwaniom, ale o tym dowiem się dopiero za kilka miesięcy. Trzymajcie kciuki!
Coś co bardzo chciałabym zrobić w tym roku, ale nie wiem jak będzie u mnie z czasem, to wziąć udział w zabawie u Uli Kułak z kartkami na Boże Narodzenie. Do tego celu mam zamiar wykorzystać planner z 2017 roku, który miał bardzo ładne przegródki pomiędzy miesiącami z grubego papieru. Szkoda mi go całkowicie wyrzucać, a recykling jest w modzie. Liczę, że się uda.
Byłabym zapomniała pochwalić się prezentem od Asi <3 Bardzo dziękuję :) Poza piękną karteczką, w paczce znalazły się papiery z motywem świątecznym, len z Bio-Textil oraz dekoracyjne tekturki. Mam nadzieję, że i Wy otrzymaliście jakieś upominki hafciarskie pod choinkę.
Tyle na dziś. W kolejnym wpisie pokażę już konkrety ;)
Do rozdzielenia kolejnej nitki.
M.
jak sami widzicie wśród blogowych wpisów dominują podsumowania 2017 roku oraz hafciarskie listy na 2018. Dzisiejszy wpis, jak sam tytuł wskazuje, nie będzie typowym podsumowaniem z danymi liczbowymi i mnóstwem zdjęć, natomiast podzielę się moimi odczuciami względem zeszłorocznych poczynań. Zapraszam do lektury :)
Na początku stycznia 2017 roku zamieściłam wpis dotyczący planów i postanowień noworocznych i jeśli ktoś w miarę regularnie odwiedzał mój blog, to wie, że żadne z nich nie zostało spełnione :( Z jednej strony jest mi wstyd, bo świadczy to o mojej lekkomyślności i braku wiarygodności, a z drugiej zeszły rok był dla mnie rewolucyjny w sferze zawodowej, co wpłynęło nieco negatywnie na blogowanie. Oczywiście zmiana w pracy była na lepsze, jednak wymagała ode mnie większego poświęcenia czasu, kosztem haftowania i blogowania. Na szczęście mama nie spuszczała z tonu i tematów do publikowania mamy na ponad pół roku :)
W porównaniu do 2016, w zeszłym roku opublikowałam o połowę mniej wpisów. Żeby nie było, że same negatywne emocje wiążą się z 2017 rokiem, miało miejsce w nim również kilka pozytywnych rzeczy. Pierwszą z nich było założenie konta na Instagramie, co z pewnością wpłynęło na liczbę odbiorców bloga. Również i ja odkryłam wiele ciekawych blogów i kont Instagramowych, które lubię czytać i śledzić.
Jako ciekawostkę na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć mój pseudoTUSALowy słoiczek. Miałam ochotę na udział w tej zabawie, jednak skończyło się tylko na wybraniu słoiczka. Od tamtego czasu cały wrzucam do niego resztki z haftowania xxx. Myślę, że nie zdecyduję się na jego likwidację, ale też nie zapiszę się na TUSAL. Z całym szacunkiem do wszystkich uczestników biorących udział w tej zabawie, ale moim zdaniem comiesięczne publikowanie wpisu ze słoiczkiem jest bezsensowne, dlatego że poza wzrostem ilości odpadów nic specjalnego w tym wpisie się nie dzieje. Podkreślam: to tylko moje zdanie.
Z drugiej strony próbowałam szukać jakiego pozytywnego przekazu zabawy i doszłam do wniosku, że może TUSAL jest dla niektórych hafciarek swego rodzaju motywatorem; im bardziej słoiczek się zapełnia, tym mają większą satysfakcję ze swojej pracy :)
Kolejną pozytywną rzeczą, która spotkała mnie w zeszłym roku to możliwość spróbowania czegoś nowego, a mianowicie haftu koralikowego. Jest to technika, która bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu. Pierwszą bluzkę mam już za sobą, a powoli haftuję kolejną, jeszcze bardziej zdobioną. Na szczęście nie dla siebie :)
Czy mam jakieś oczekiwania względem 2018 roku? Oczywiście, że tak. Przede wszystkim muszę wypracować jakiś system pracy (poza pracą właściwą) w domu, by móc codziennie postawić chociaż kilka xxx, nie zaniedbując przy tym innych obowiązków. Innymi słowy muszę wstawać wcześniej, a to zadanie nie należy do łatwych :) Jeśli ktoś z Was zna tajemnicę wczesnego wstawania, koniecznie podzielcie się nią w komentarzu :D
Wracając na ziemię, to mam kilka haftów, które bardzo chciałabym wyhaftować i oprawić, by ozdobić nimi gołe ściany mojego pokoju. W tym roku chciałabym również wystartować z SAL-em "Dla dzieci", którego nie udało mi się rozpocząć w zeszłym roku. Szykujcie się!
Czy coś obiecuję? Może się to wydawać mało realne, ale tak! Otóż, obiecuję, że wywiążę się z zasad zabawy "Podaj dalej", czyli do grudnia przygotuję dwie niespodzianki dla dwóch chętnych, którymi okazały się Chaga i Zafolkowana :) Coś mi się zdaje, że czeka mnie nie lada wyzwanie, bo dziewczyny należą do mojej czołówki jeśli chodzi o blogi, które najczęściej lubię odwiedzać. Mam nadzieję, że sprostam ich oczekiwaniom, ale o tym dowiem się dopiero za kilka miesięcy. Trzymajcie kciuki!
Coś co bardzo chciałabym zrobić w tym roku, ale nie wiem jak będzie u mnie z czasem, to wziąć udział w zabawie u Uli Kułak z kartkami na Boże Narodzenie. Do tego celu mam zamiar wykorzystać planner z 2017 roku, który miał bardzo ładne przegródki pomiędzy miesiącami z grubego papieru. Szkoda mi go całkowicie wyrzucać, a recykling jest w modzie. Liczę, że się uda.
Byłabym zapomniała pochwalić się prezentem od Asi <3 Bardzo dziękuję :) Poza piękną karteczką, w paczce znalazły się papiery z motywem świątecznym, len z Bio-Textil oraz dekoracyjne tekturki. Mam nadzieję, że i Wy otrzymaliście jakieś upominki hafciarskie pod choinkę.
Tyle na dziś. W kolejnym wpisie pokażę już konkrety ;)
Do rozdzielenia kolejnej nitki.
M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)